
Kiedy w związku zaczyna być trudno, wiele par myśli o terapii, ale tylko część decyduje się na pierwszy krok. Bardzo często to jedna osoba widzi potrzebę rozmowy ze specjalistą, a druga—z różnych powodów—nie chce spróbować. Czy to zawsze oznacza, że „nie ma sensu”? Niekoniecznie. Najpierw warto poznać najczęstsze obawy przed terapią par i zobaczyć, czy faktycznie mają one pokrycie w rzeczywistości.
W artykule odpowiadam na nie z perspektywy TSR—Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach, nurtu, który nie szuka winnych, nie rozdaje pouczeń i nie mówi ludziom, jak mają żyć.
Obawa nr 1:
„Nie chcę by ktoś rozwiązywał nasze problemy za nas.”
Odpowiedź: I… ja się z tym w pełni zgadzam!
Terapia nie polega na tym, że psycholog mówi, co macie robić, kto ma rację, albo jak powinniście żyć. W nurcie TSR to Wy jesteście ekspertami od siebie i Waszego związku, a rolą psychologa jest pomóc Wam zauważyć zasoby, których już używacie, ale może zbyt rzadko lub nie w odpowiednim momencie.
Nie dostaniecie więc listy nakazów i zakazów, tylko bezpieczną przestrzeń do znalezienia rozwiązań, które będą naprawdę Wasze.
Obawa nr 2:
„Psycholog opowie nam, jak wygląda idealny związek, a my mamy się dostosować.”
Odpowiedź: W TSR nie istnieje „idealny związek”, a już na pewno nie narzucany przez psychologa.
Nie będę oceniać Waszych wyborów, stylu życia, sposobu wychowywania dzieci czy Waszych przekonań. To Wy decydujecie, jak ma wyglądać Wasz związek, a moją rolą jest pomóc Wam dojść do tego w sposób, który będzie w zgodzie z każdym z Was.
Obawa nr 3:
„Pani psycholog jako kobieta na pewno bardziej zrozumie żonę i wejdzie z nią w kolaborację przeciwko mnie.”
Odpowiedź: W dobrej terapii par nie ma stron. Płeć psychologa nie powinna decydować o empatii czy lojalności.
Moim zadaniem NIE JEST rozstrzyganie sporów, szukanie winnego ani „przyznawanie racji”. Nie gram przeciwko nikomu—pracuję dla relacji, a nie dla jednej osoby. W TSR skupiam się na celach, które ustalamy wspólnie, a nie na tym, kto „ma rację”.
Nie muszę „rozumieć kogoś bardziej”. Ważne jest, abym pomogła Wam zrozumieć siebie nawzajem i znaleźć drogę do tego, czego oboje chcecie od Waszego związku.
Obawa nr 4:
„To i tak nic nie da. Tyle już próbowaliśmy.”
Odpowiedź: Jeśli próbowaliście—świetnie! To znaczy, że macie zasoby.
TSR bazuje na tym, co już działa (nawet jeśli działało tylko czasami), a nie na analizowaniu wszystkiego, co nie wychodzi. Czasem niewielka zmiana w odpowiednim miejscu potrafi uruchomić całą lawinę poprawy. Nie trzeba zmieniać wszystkiego—czasem wystarczy zmienić coś subtelnie.
Obawa nr 5:
„Będziemy się kłócić przy terapeucie, a to będzie wstyd.”
Odpowiedź: W terapii nie oceniamy emocji, a kłótnie są… normalne.
To, że się spieracie, świadczy o tym, że Wam zależy. W TSR nie trenujemy „idealnych rozmów”, ale szukamy momentów, w których udaje Wam się rozmawiać inaczej – nawet jeśli są rzadkie i trwają tylko 3 minuty. Zamiast skupiać się na tym, co nie działa, pytam: „A kiedy udaje Wam się porozumieć choć trochę lepiej? Jak do tego dochodzi?”
To nie wstyd – to materiał do pracy, który może pokazać Wasze zasoby.

Obawa nr 6:
„Terapeuta będzie drążył przeszłość i stare rany.”
Odpowiedź: TSR nie wymaga wracania do bolesnych wspomnień, jeśli nie chcecie tego robić.
Można skutecznie pracować bez analizowania całej historii związku, a szczególnie momentów, które były trudne lub wstydliwe. Tutaj nie chodzi o „rozbieranie problemu na części”, tylko o zbudowanie przyszłości, którą chcecie razem tworzyć opartą na Waszych mocnych stronach.
Obawa nr 7:
„Będziemy mówić o intymności i seksie, a to krępujące.”
Odpowiedź: Tematy intymne poruszamy tylko wtedy, kiedy Wy tego potrzebujecie.
To Wy decydujecie, o czym rozmawiamy i na jakie obszary Waszego związku chcecie wpływać. Gdy temat seksualności się pojawia, nie mówimy w kategoriach „norm”, porad czy ocen. Pytamy: „Jak chcielibyście, żeby było?” oraz „Co czasami działa odrobinę lepiej?”.
Wszystko w Waszym tempie i na Waszych zasadach.
Obawa nr 8:
„Terapia zmieni mnie bardziej niż partnera – i znowu ja będę się starać.”
Odpowiedź: Celem pracy nie jest uczynienie kogokolwiek bardziej obciążonym odpowiedzialnością.
W TSR skupiamy się na tym, co działa dla relacji, a nie na tym, kto ma zrobić więcej. Czasem mikrozmiana u jednej osoby uruchamia zmianę u drugiej – ale nie dlatego, że ktoś „musi”, tylko dlatego, że widzi sens i korzysta z tego, co mu odpowiada.
Zmiany mają być dobrowolne, realne i możliwe do wdrożenia – dla obojga.
Obawa nr 9:
„To będzie trwało miesiącami. Nie mamy czasu.”
Odpowiedź: Terapia w TSR nie musi być długa.
Pracujemy tak krótko, jak to potrzebne – czasem 4–8 spotkań pozwala zauważyć realną poprawę. Kto i kiedy kończy terapię? Decydujecie Wy, kiedy uważacie, że jest „wystarczająco dobrze”.
TSR to nurt efektywny i oszczędny czasowo, dopasowany do tempa pary.
Obawa nr 10:
„Na terapii będziemy się wzajemnie krytykować, przerzucać winę i tylko się pokłócimy.”
Odpowiedź: Celem terapii nie jest „przerabianie kłótni na żywo”.
W TSR nie zachęcam do wzajemnego rozliczania, oskarżania czy udowadniania racji. Jeśli emocje zaczynają iść w stronę oskarżeń, nie pytam: „Dlaczego tak jest?” ani „Kto zaczął?”, tylko przekierowuję Was na to, co chcecie osiągnąć i jakie są choć odrobinę dobre strony partnera i związku.
Zamiast skupiać się na tym:
- kto zawinił,
- kto „ma gorzej”,
- kto powinien się zmienić,
zajmujemy się tym:
- co już Wam wychodzi choćby od czasu do czasu,
- jakie sytuacje są choć trochę lepsze,
- co konkretnie poprawiłoby Wasze codzienne relacje.
Terapia nie jest areną, gdzie wygrywa „silniejszy argument”.
To bezpieczna przestrzeń na szukanie rozwiązań, które pozwolą Wam porozumieć się lepiej — nie idealnie, ale wystarczająco dobrze, by było więcej spokoju i bliskości.
Jak wyglądają konsultacje dla par w nurcie TSR?
Konsultacje w Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach przebiegają inaczej, niż wiele osób sobie wyobraża. Oto czego możecie się spodziewać:

1. Atmosfera szacunku i ciekawości
Nie oceniam, nie pouczam, nie rozstrzygam sporów. Ciekawi mnie to, jak chcecie, żeby było, a nie to, „kto zawinił”.
2. Ustalamy cele według Was, nie „norm psychologicznych” i trendów na TikToku
Na początku pytam o to, co byłoby oznaką poprawy. Nie definiuję „idealnego związku”. To Wy określacie, jak ma wyglądać Wasze „lepsze jutro”.
3. Poszukujemy wyjątków – momentów, w których działa
Nie analizujemy problemu godzinami. Skupiamy się na tym, co:
✔ już kiedyś działało,
✔ działa czasami,
✔ działa w mikroskali – choćby na chwilę.
Z tych „mikro sukcesów” budujemy rozwiązania.
4. Doceniamy zasoby zamiast tropić błędy
Wiele konfliktów wynika nie ze złej woli, ale ze zmęczenia, braku narzędzi czy nieporozumień. W TSR szukamy tego, na czym można budować, a nie tego, co należy zburzyć.
5. Tempo zmian wybieracie Wy
Nie musicie zmieniać wszystkiego naraz. Wystarczy jedna mała zmiana, która zacznie przynosić ulgę. Projekty zmian dopasowujemy do Waszego życia, Waszych możliwości i Waszego tempa.
6. Decyzja o częstotliwości spotkań jak i zakończeniu terapii należy do Was
Nie ma tu „programu na rok”. Spotykamy się tak długo, jak długo widzicie sens i efekty.

Na koniec: Terapia par to nie wyrok, lecz inwestycja
To nie oznacza, że „jest źle”. Oznacza, że zależy Wam na Waszej relacji i jesteście gotowi poszukać najlepszej drogi dla Was obojga. Nie musicie idealnie się dogadywać, aby zacząć. Wystarczy jedno: ciekawość, co mogłoby być lepiej.
Jeśli to podejście widzisz jako użyteczne, prześlij ten artykuł osobom, którym może się przydać.
A sama zapraszam na konsultacje w Czechowicach-Dziedzicach 🙂
Oraz zachęcam do zakupienia gry mojego autorstwa, wprowadzającej pozytywną atmosferę w relacji.

Miłosna Wieża
Odkryj na nowo bliskość, rozmowę i magię drobnych gestów, bo miłość to coś, co warto pielęgnować każdego dnia!

Dodaj komentarz